Firma zainwestowała w rozwój procesu produkcji i obróbki szafiru, czyli jednego z najtrudniejszych do wytworzenia materiałów. Dzięki temu mogła dostarczyć przejrzyste koperty zegarków w różnych kolorach, na przykład bezbarwne, czarne, niebieskie, żółte czy czerwone. To dawało możliwości stworzenia wielu zróżnicowanych zegarków, jednak nie pozwalało uzyskać zielonego „szkła", co w oczach Hublot było problematyczne. Tak było do dziś.
Teraz marka zmieniła podejście do nowoczesnych rozwiązań i znalazła rozwiązanie problemu. Okazał się nim SAXEM — nigdy nieużywany w zegarkach materiał. Jest zielony jak najlepsze szmaragdy, odporny i błyszczący prawie tak jak diamenty. Nazwa to zlepek liter z angielskich słów opisujących go: Sapphire (szafir) Aluminium (glin) oXide (tlenek) and rare Earth Mineral (rzadkie ziemskie minerały). Do uzyskania koloru i przejrzystości chemicy musieli wymieszać tlenek glinu, główny składnik szafiru, z chromem, tulem (Tm) i holmem (Ho). Dwa ostatnie to lantanowce o srebrzystej barwie.
Tak powstały materiał stosuje się między innymi przy produkcji satelit. Jest on twardszy od szmaragdu, którego nie da się obrabiać maszynowo, nie występują w nim naprężenia, co daje lepszą stabilność podczas obróbki, a budowa krystaliczna sprawia, że oglądany pod każdym kątem jest jednolicie zielony. Można go też polerować.
Koperta nowego zegarka łączy kształt znany z wcześniejszych produktów — pozbawiona jest uszu i ma masywny bezel. Cała jej powierzchnia jest błyszcząca, z czym kontrastuje sześć tytanowych śrubek, łączących polerowanie i piaskowanie. Ich łby mają wyglądać jak literki „H". W dolnej części, mniej więcej w ⅓ od granicy ze strony godziny szóstej, koperta i szafirowe szkło są poziomo wybrzuszone, by zmieścić elementy mechanizmu. Ogromna koronka również jest tytanowa, ale dostała też gumowe elementy, by ułatwić obsługę.
Pasek jest czarny i gumowy. Średnica koperty to 45 milimetrów, jednak jej wysokość nie przekracza 10,92 milimetra. Wodoszczelność to tylko 30 metrów. Tarczy jako takiej nie ma. Pod godziną 12 pracują dwie czarne wskazówki wypełnione zieloną substancją luminescencyjną. Analogiczne detale rozsiano po skali godzinowej. Po lewej stronie od tarczy obejrzeć można specjalny dyferencjał, który przekazuje energię z siedmiu bębnów sprężyny ustawionych pod kątem 90° do koła balansowego, umieszczonego po prawej stronie.
Dolną część tarczy zajmują bębny umieszczone szeregowo. Na ich lewym końcu można sprawdzić, na ile dni wystarczy zgromadzonej w nich energii. Kształt wierzchniego szkła sprawia, że działa ono jak lupa i powiększa informację o rezerwie chodu. W większości mechanizmów zegarkowych zarówno bęben sprężyny, jak i przekładnia chodu oraz koło balansowe pracują w tej samej płaszczyźnie. Kaliber HUB9011 to manufakturowy projekt, składający się z 270 elementów, z krzemowym wychwytem i z wystarczająco pojemnymi bębnami, by działać aż 14 dni. Nakręca się go przy użyciu koronki, w którą wkłada się specjalny, elektryczny klucz.
Firma Hublot wyprodukuje jedynie limitowaną serię dwudziestu egzemplarzy tego modelu. Cena podana 15 października to 120 000 CHF, czyli 465 600 złotych na dzień 24 października, bez uwzględnienia polskich podatków. Napisać, że nowy Hublot jest futurystyczny, to nic nie napisać. Model MP-11 w kopercie z materiału o nazwie SAXEM to produkt skupiający w sobie ogromną wiedzę ludzi pracujących w nowoczesnych laboratoriach oraz tych, którzy projektują i kompletują kalibry w widnych warsztatach. Sam zielony materiał na pewno jeszcze nie raz pojawi się w katalogu firmy Hublot.