Kto czytuje moje teksty, ten już wie co napiszę tuż po takim wstępie. Owszem, te drapieżne ryby występują w Bałtyku. Właściwie występują niemal we wszystkich morzach i ocenach, to czemu nie miałoby ich być w najmłodszym morzu świata?
Ok, starczy już o rybach i morzach, bo wyjdzie mi tu zaraz parodia National Geographic, a tego wolę uniknąć.
Dziś spotkaliśmy się tu, żebym mógł bezkarnie wspominać wakacje a przy okazji pokazać nowy model Balticusa czyli Żabnicę vel Anglerfish. Trzy prototypowe egzemplarze towarzyszyły mi przez kilka najcieplejszych tygodni roku, nie tylko w Warszawie lecz także podczas urlopu nad jeziorem.
Włącz ogrzewanie, wyjmij z szafy japonki, zapal lampę, wczuj się w klimat lata, zaczynamy plażing.
Dzięki firmie Hashtag sp. z o.o., będącej oficjalnym dystrybutorem zegarków Balticus, trafiły do mnie trzy odmiany "rybki" - czarna, granatowa i zielona. Wszystkie z bransoletkami, a dwa z nich z dodatkowymi gumowymi paskami.
Nie bardzo mam przestrzeń do opisywania opakowań i zestawu, bo jedna ze sztuk była w niebieskim pudełku firmowym, druga w podróżnym etui. Trzecią dostałem w kartonowym pudełku, na piankowej poduszce, opakowaną wieloma warstwami folii bąbelkowej. Czasem wymyślne opakowania w jakich otrzymuję zegarki wywołują we mnie nadmierną wesołość. W przeszłości dostarczono mi do recenzji zegarek zapakowany w kurierski foliopak, wewnątrz którego znajdowała się wymięta koperta z bąblami w środku, znaczkami pocztowymi i zakreślonym nazwiskiem adresata na wierzchu.
Jaka jest żabnica każdy widzi
Ryba, bohaterka nowego modelu to umiarkowanie piękny potwór o szerokiej szczęce, zębach nie pozostawiających wątpliwości odnośnie ulubionych przysmaków oraz charakterystycznej "wędce" na wierzchu głowy. Przez większość czasu dryfuje w głębinach oszczędzając energię. Wędka służy jej do polowania - koniec umieszczony tuż przed zębatą paszczą świeci wabiąc ofiary, a gdy te są już w zasięgu, Żabnica wykonuje błyskawiczny atak.
Zegarek nie jest potworem, a dość klasycznym w konstrukcji zegarkiem o stylistyce wskazującej na możliwość wykorzystania podczas zanurzeń. No wiesz - koperta, szkło, obrotowy w jednym kierunku bezel, bransoleta z masywną klamrą.
Zdecydowanie wyróżnia się projekt pierścienia do nurkowania. Po pierwsze jego chwyt to, moim skromnym zdaniem, bardziej design niż funkcja. Krawędź jest polerowana i przeplatają się na niej gładkie wypustki - ponad każdymi pięcioma minutami - z nacięciami w tak zwanym międzyczasie. Wygląda to intrygująco, doskonale odbija światło, ma w sobie sporo elegancji, jednak nie zawsze pozwala za pierwszym razem pewnie obrócić pierścień. Dalej zaskoczenie - brak tu ceramicznej wkładki z podziałką dla nurków, co bardzo głośno krzyczy: "Oldschool!!". Metalowa wkładka jest szara, szlifowana promieniście i opisana białymi cyframi i kreseczkami, które są oczywiście luminescencyjne. Mechanizm obracania działa wyśmienicie, cyfry są czytelne, efekt wieczorem może zwabić uwagę. Niby wszystko się zgadza jednak rezygnacja z ceramiki wydała mi się czytelnym przekazem - stylistyka gra w tym projekcie pierwsze skrzypce.
Koperta to stalowa konstrukcja o średnicy 43 i grubości 16 milimetrów, co w połączeniu z zaokrąglonym wierzchem - szkło i bezel nie są płaskie, a delikatnie opadają do zewnątrz - skutkuje tym, że całość wydaje się przyjemnie obła. Zegarek jest duży i wygodny jednocześnie. Ma odpowiednią prezencję, tak bardzo pożądaną przez wiele osób decydujących się na wyłożenie sporej kwoty za zegarek. Dodam jeszcze, że Balticus Żabnica nosi się jak wyrób większy, niż jest w rzeczywistości.
Sygnowana koronka otrzymała delikatną ochronę, która w oczach kolekcjonerów-purystów może być zbyt delikatna, co potrafię zrozumieć. Sam nie mam z tym problemu - jeden z najczęściej wybieranych przeze zegarków mnie to Diver o zupełnie nie osłoniętej koronce.
Największy odlot, a zarazem najwięcej żabnicy w Żabnicy, umieszczono na spodzie koperty. Dekiel nie otrzymał przeszklenia, a medalion ze stylizowanym wizerunkiem drapieżnika o czarnych oczach i świecącej wędce sterczącej z głowy. I pisząc świecącej, mam na myśli to, że ona świeci - także i tu nałożona została substancja świecąca. Ciało ryby jest polerowane i wypukłe względem groszkowanego tła, które otoczone jest szczotkowaną powierzchnią. Wizerunek morskiego stwora jest większy niż koło w które został wpisany. To spowodowało potrzebę "zniekształcenia", czego efektem jest to, że groszkowane pole ma "wykusze" by ryba się w nim mieściła. Trudno to opisać, być może zdjęcie sprawi, że ta językowa gimnastyka będzie czytelniejsza.
Szeroka bransoletka zapina się dużym i grubym, jednostronnym zamkiem. W jego wnętrzu znalazł się system mikro regulacji długości bransoletki. Element sprawia solidne wrażenie i stanowi skuteczną przeciwwagę dla sportowej koperty. Gdy oglądałem ten zamek w Gwiezdnym Pyle, to tam wydał mi się on nie na miejscu - jego grubość jest niewiele mniejsza niż grubość koperty Gwiezdnego. W Żabnicy takie zapięcie pasuje bezbłędnie. Przy okazji bransoletki czuję się zobowiązany napisać, że po pierwsze razem z masywnymi uszami znacząco zwiększa "optyczny rozmiar" koperty. Kolejną istotną kwestią jest to, że musiałem zdjąć wszystkie możliwe ogniwa, by dopasować długość bransoletki do swojego nadgarstka. Jeśli ktoś ma nadgarstek smuklejszy niż 16,5 centymetra, to albo musi się pogodzić z tym, że dla niego Żabnica będzie z paskiem lub zakasać rękawy, ciąć metal i krzesać iskry.
Odnośnie pasków gumowych to nie mam co pisać, ponieważ te dołączone były najzwyczajniej kiepskie. Ze sztywnego materiału, bardzo grube i "tępe" w dotyku. Próbowałem nosić model z czarną tarczą na czarnej gumie. Nie było to wygodne, tym bardziej, że pasek jest długi i po jednej stronie tworzyła się podwójna warstwa zapiętej gumy. Na pewno ich wzór nawiązujący do pasków ISOfrane jest sympatycznym detalem dla klientów, którzy interesują się też historią zegarków związanych z wodą. Jestem przekonany, że w modelach produkcyjnych pasek będzie z miększego i przyjemniejszego w dotyku materiału.
Tak jak wspomniałem wcześniej, egzemplarze z jakimi miałem styczność to prototypy. Miały one bransolety częściowo polerowane, które podbijały bardziej elegancki wymiar Żabnicy. Sprzedawane modele mają matowe ogniwa, co z kolei eksponuje użytkową stronę modelu.
Tarcza, czyli ciągłe falowanie
Niezależnie od wariantu kolorystycznego, Balticus Żabnica ma bardzo zdobną tarczę, na której dzieje się naprawdę wiele. Ruszając od centrum do krawędzi napotykamy bałtyckie fale. Te otacza wyniesiony pierścień, który po lewej stronie przecina wskaźnik rezerwy naciągu o skali zapisanej liczbowo na srebrnym łuku i dodatkowej graficznej prezentacji tuż obok, po prawej zaś płaszczyznę zaburza okienko datownika.
Płyniemy dalej - kolejny, tym razem obniżony okrąg. Z granicy między pierścieniami wystają indeksy godzinowe w formie kropek i kresek wypełnionych białą substancją luminescencyjną Super-LumiNova.
Zbiornik zamyka flansza w kolorze tarczy, z zapisaną skalą minutową.
Dużo? Zapomniałem dodać, że pośród fal w centrum unosi się logo producenta zapisane na wypiętrzonym prostokącie. Teraz omówiłem już wszystko.
Minęło trochę czasu odkąd odesłałem prototypy, miałem więc sporo przestrzeni na przemyślenia i sformułowanie wniosków dotyczących zegarka jako całości, jednak tarcza nadal pozostaje dla mnie zagadką. Często gdy producent decyduje się na tak "obfite" wykorzystanie różnych poziomów i dodatkowo na jednym z nich umieszcza wyrazisty wzór to efekt pozostawia wiele do życzenia. Zdarza się, że taka kompozycja jest "ciasna" lub może lepiej napisać "gęsta". Sprawia wrażenie, jakby potrzebowała dodatkowej przestrzeni, czyli większej powierzchni tarczy.
W przypadku opisywanego Balticusa chwilami odnosiłem właśnie takie wrażenie, co rozpoczynało rozmyślania w typie "a co by było, gdyby ten zegarek miał 45-46 milimetrów średnicy?". Tarcza byłaby większa, kompozycja być może stałaby się ucztą dla oka i tak dalej. Całe to gdybanie nie ma najmniejszego sensu z dwóch powodów - zegarek ma 43 mm oraz gdyby był większy to straciłby dużo ze swej uniwersalności. Uniwersalność jest doskonale zrozumiała - firma chce sprzedać jak najwięcej swoich zegarków, więc tarcza pozostaje gęstą, mogę sobie gdybać i nic to nie zmieni.
Pora na obowiązkowy, szokujący twist. Po czasie zaczęła mi się ta mała i pełna tarcza podobać, jednak nie jako osobny element, a jako część całości. Gra ona z masywnym pierścieniem i uszami, pasuje do nich i uzupełnia je. Myślę sobie też, że sprzęt do pracy w głębinach nie należy do najokazalszych, ponieważ małe aparaty łatwiej przystosować do olbrzymiego ciśnienia, przez to ich wnętrza są raczej upakowane i ciasne.
Voila! Dopisałem historyjkę tłumacząc dizajn i jestem gotów postawić trzy miesiące niejedzenia bajgli do kawy, że w procesie projektowania nikomu nie przyszło do głowy odnosić się do batyskafów.
W głębi jest tylko mrok
Czarna tarcza w zegarku o nurkowych aspiracjach to nieśmiertelna klasyka. Znaleźć ją można w wyrobach od Casio po Blancpain, w niezliczonej ilości wykończeń powierzchni i wariacji. Jest i będzie w takich zegarkach po wsze czasy, nie ma dyskusji.
Granat i niebieski także weszły już do kanonu. Czy to tani Seiko Żółw, stalowa Omega Seamaster Professional "Bond", czy stalowo-złoty Rolex, mogą cieszyć właściciela odrobinę "delikatniejszą" tarczą o mniej użytkowym charakterze. Te odcienie dobrze wyglądają też pod mankietem koszuli, przez co dla pewnego grona klientów granatowe divery stały się zegarkami idealnie uniwersalnymi.
W sumie to brak tych kolorów w Żabnicy byłby sporym zaskoczeniem. Ponownie to składowa przydatna w próbie dotarcia do szerokiej publiczności.
Ciemna, zgaszona zieleń, stanowi bardzo przemyślane rozszerzenia gamy modelowej.
Jest modna, nie łatwo z tym polemizować. Skoro nawet dość konserwatywna firma jaką jest Patek Philippe sięgnęła po zieleń, to coś musi być na rzeczy.
Ta w Balticusie jest stonowana, ciemna, spokojna. To nie próba stworzenia nowej nurkowej żółci lub zagrożenia intensywnym wariantom pomarańczowego jakie pozostają widoczne na większych głębokościach (a na powierzchni krzyczą "nurkowanie!").
Taka zieleń okazała się uniwersalna - zastosowany w zegarku Balticus Żabnica odcień połączy się z łatwością nawet z bardziej eleganckimi ubraniami.
To też dyskretny środek łamania konwencji - pierwsze moje skojarzenie z tym kolorem to zegarek taktyczny, drugie lotniczy - tematyczna edycja IWC Pilot's Watch, trzecie limitowany garniturowiec Glashütte Original.
To cztery solidne argumenty na tak.
Co bije w rybie?
Właściwa odpowiedź jest kuriozalnie prosta - mechanizm. Chyba nie takiej odpowiedzi oczekuje czytelnik rozważający zakup tej zegarkowej nowości.
Zespół firmy Balticus postawił na rozwiązanie japońskiej Miyoty - kaliber 9133. Japończycy zaliczają go do kategorii Premium Automatic, ale warto pamiętać, że to nie jest to "premium" którego używają Szwajcarzy opisując swoje wyroby. Tylko czy aby na pewno każdemu to premium z napisem Swiss Made jest potrzebne? Wielu użytkowników nie zauważy żadnej różnicy między tym, jak różne werki pracują w codziennym życiu. Skoro coś jest dobre, dostępne i nie podnosi kosztów, to po co na siłę szukać trudniejszego rozwiązania jakim z pewnością okazałyby się kalibry szwajcarskie. Ostatecznie Żabnica vel Anglerfish nie ujawnia swojego serca każdemu kto spojrzy na jej dekiel.
Wykorzystany mechanizm można znaleźć między innymi w niemieckich zegarkach z firmy PointTEC - na przykład w Zeppelinach, cieszących się w Polsce popularnością.
Kaliber pracuje z częstotliwością 4 Hz. Zapas jego energii uzupełniany jest przez automatyczny naciąg. Inżynierowie nie zapomnieli o możliwości ręcznego nakręcania sprężyny, co daje niebywałą frajdę z obserwowania jak wskazówka rezerwy chodu pnie się w górę skali. Średnica werku to 13 ½ linii, a jego wysokość 5,52 milimetra. W karcie produktu, jaka widnieje na stronie internetowej Miyota, znajduje się informacja o dokładności dobowej w zakresie -10/+30 sekund. Próbowałem to obserwować i liczyć, a moje "badania" wykazały przedział nie 40, a 30 sekund na dobę w dwóch z trzech zegarków. Pomiary trzeciego wykazały, że jemu spieszy się bardziej niż rodzeństwu, ponieważ stale przyspieszał w granicach 15-20 sekund na dobę. Po raz kolejny przypominam, że obcowałem z prototypami, które wcześniej przeszły przez wiele rąk.
Z pewnością do zalet wykorzystanego werku Miyota można zaliczyć jego niższą cenę niż szwajcarskich konstrukcji, 4 Hercową częstotliwość pracy i efektywny automatyczny naciąg - sprężyna była sprawnie nakręcana nawet podczas tak "pełnej" ruchu czynności jak kilkugodzinna jazda niemal pustą autostradą.
Czarny pijar
Fotograf ze mnie marny, ale może chociaż na dwóch czy trzech zdjęciach widać, jak Balticus Żabnica będzie wyglądał za kilka lat. Pisanie tego artykułu było ciekawym doświadczeniem, ponieważ miałem okazję zajrzeć w przyszłość przedmiotów, których premiery jeszcze nie było. To dlatego, że były już porysowane i odrapane jakby doświadczyły codziennego noszenia przez kilka lat. Niby nowe, a jednak stare.
Ma to wielkie znaczenie w kontekście dekla i umieszczonego tam medalionu z Żabnicą. To pomysłowo wykorzystana przestrzeń, czyli coś co osobiście bardzo lubię. Świetnym szczegółem jest świecąca "wędka", opowiadająca historię lepiej niż tysiąc słów ale..
No właśnie, czy aby na pewno wypolerowanie korpusu ryby było trafnym zabiegiem? Już widzę pytania na facebookowych grupach "ile capecodów potrzebuję, by wypolerować mikrorysy z Żabnicy?" albo "proszę o polecenie magika-polermistrza w mieście XYZ". To zdecydowanie nie jest dekiel dla ludzi o słabych nerwach. Gdybym ja go projektował, to starałabym się (wbrew prognozie kosztów i zysków) przeforsować jakąś alternatywną formę wykończenia, odrobinę bardziej odporną na zarysowania.
Zmiana bransoletki na całkiem matową w modelu produkcyjnym to olbrzymi plus, mimo poświęcenia kilku punktów blichtru.
Wrażenia
Balticus Żabnica zwany też Anglerfish, podoba mi się, dostrzegam w nim konsekwencję, doceniam starania.
Model jest atrakcyjny - klasyczny "Diver" z pierścieniem na wierzchu koperty, podany na bransolecie zapinanej klamrą z wygodną mikroregulacją. Nurek ze mnie żaden, pływam w jeziorze kilkanaście razy w roku, a jeśli mam możliwość to preferuję kajak, jednak zwyczajnie lubię tę stylistykę, dlatego model był dla mnie "smaczny". Zresztą umówmy się, nie ja jedyny tak mam, a producent zdaje sobie z tego sprawę. To, że na "insta" ktoś wrzucił fotkę Żabnicy leżącej na piasku, obmywanej bałtyckimi falami i rozświetlonej promieniami słońca o złotej godzinie i dodał hashtag #watchporn, to będzie to raczej próba zdobycia dziesiątek serduszek, a nie ukazania codzienności.
Przez konsekwencję rozumiem spójną całość - nie jest to diver per se, a próba zaoferowania czegoś wyróżniającego się i nie będącego kolejną łudząco podobną iteracją. To produkt w moim odczuciu dojrzały w koncepcji, stworzony przez zespół świadomy swoich możliwości i aspiracji. Skoro sprzedaje się to co wygląda jak profesjonalny zegarek do nurkowania, to taki wyrób zostaje dostarczony. Jego wyróżnieniu służy ciekawa faktura tarczy, dodatkowe wskazanie, a także fantastyczny dekiel. Już na początku drogi jasnym było, że to zegarek do desktop divingu, mający dać możliwość pochwalenia się fajnym "gadżetem". Z pewnością stąd w wariantach przedprodukcyjnych polerowany pas w bransolecie i ryba o błyszczącej skórze na spodzie.
Doceniam, że Balticusy są inspirowane, jednak nie kopiują. Wielokrotnie w powyższych akapitach pojawiły się nazwy producentów oferujących zegarki kilkukrotnie droższe, o bogatej historii i jasno określonej grupie docelowej, w której łatwy do rozpoznania zegarek jest rekwizytem wymaganym. Przecież zegarek komandora Jamesa Bonda święci sukcesy od lat, nie dlatego że jest najlepszy w swojej lidze, lecz dlatego że ma pierścień o charakterystycznym chwycie, ażurowe wskazówki i nosił go portretujący Bonda Pierce Brosnan. Limitowane modele Glashutte Original są chętnie wybierane ponieważ z pomocą odważnych i modnych aktualnie kolorów przełamują konwencję eleganckiego zegarka do garnituru. Breitling nie oferował swoich zegarków na całkowicie polerowanych bransoletach, bo takie są lepsze od innych w czymkolwiek innym niż rozpoznawalność.
Ja właśnie taką zegarkową układankę widzę w Balticusie. Bierzemy zestaw Diver, dodajemy element korowej tarczy z zestawu Casual, wymieniamy przeszklony dekiel na specjalny z setu Edycja Limitowana, do środka ładujemy uniwersalny silniczek. Być może w ten sposób kawałek po kawałku powstał opisywany model.
Gdyby mi powierzono projektowanie zegarka, to zacząłbym od oglądania innych zegarków, starych i nowych, by uniknąć powtórzenia jakiegokolwiek elementu, który już gdzieś wykorzystano. Powstałby, mam nadzieję, odważny i awangardowy projekt, prawdopodobnie niedostosowany do gustu masowego odbiorcy. Jeśli byłoby mnie na to stać, to bym się nie przejmował i działał dalej. Jeśli od tego zależała by przyszłość biznesu, to mógłby być koniec przedsiębiorstwa zlecającego mi to zadanie. Na szczęście dla polskiego producenta nie brałem udziału w produkcji Żabnicy.
Rozumiem i szanuję decyzję o tym jak wygląda Anglerfish, bo w końcowym kształcie ma zadatki na model lubiany przez klientów.
Zegarki nosiło mi się wygodnie na bransoletkach. Rozmiar i waga są na tyle duże, że nie zapomniałem o tym, że mam na ręku zegarek, jednocześnie nie są aż tak duże, by były uciążliwe. Obsługa koronki - odkręcanie, zakręcanie czy regulacja wskazań - nie były w żaden sposób trudne czy problematyczne. Piszę o tym, ponieważ różnie z tym bywa. Jedyny "kłopot" jaki miałem na początku to, że zamiast rozpiąć bransoletę, rozciągnąłem ją, naciskając nie tę parę przycisków.
Kolorowe wersje sprawiły mi więcej frajdy niż czarna, bardziej klasyczna. Najczęściej nosiłem tę zieloną, gdyż była ona największym powiewem świeżości wśród zegarków jakie miałem w danym momencie pod ręką.
Mimo nurkowej stylistyki, zegarek nie spełniłby kryteriów profesjonalnego sprzętu dla nurków. Jednak to zupełnie mi nie przeszkadzało, bo nie jestem nurkiem, tylko lubię pewną koncepcję zegarka, a tę bardzo dobrze uchwycono w Żabnicy.
Z czystym sumieniem napiszę - Balticus Żabnica vel Anglerfish to zegarek łatwy do polubienia, o wyrazistym wyglądzie i ciekawych pomysłach. Po kilku tygodniach spędzonych z prototypami mogę śmiało polecić go osobom szukającym nowego sportowego zegarka, lekko ukierunkowanego w stronę modelu uniwersalnego, a nawet posiadającego w sobie nutkę elegancji.
Jeśli zacznę odczuwać w sobie potrzebę posiadania bardziej "eleganckiego divera" to z pewnością zadzwonię do Hastag'a i poproszę, żeby wyczarowali dla mnie jeszcze jeden egzemplarz Żabnicy.