Premiera tego modelu odbyła się dokładnie rok temu, podczas targów Baselworld 2016. Dzień później odebrałem zegarek. Zaplanowałem wtedy wiele rzeczy do zrobienia. Na szczęście starczyło mi czasu, żeby uważnie obejrzeć testowego Meistersinger’a. Sięgnąłem po niego i natychmiast moją uwagę przykuł pasek ze skóry krokodyla. Zaskoczył mnie wysoką jakością. Został świetnie dopasowany do tarczy. To ostatnio bardzo modny trend, że skóra paska jest w tym samym kolorze co tarcza.
Pasek uszyto tak, że największa łuska znajduje się przy kopercie, a przy sprzączce jest ona drobniejsza. Na miękkiej futrówce widnieje jedynie logo producenta. Szerokość między uszami koperty to 20 mm, a przy zapięciu 18 mm. Dzięki przewężeniu i delikatności skóry zastosowanej od spodu, pasek daje duży komfort noszenia. Zapinany jest prostą sprzączką z logo firmy.
Szary kolor nie przypadł do gustu. Nigdy go nie lubiłem w skórzanych wyrobach. Na szczęście, producent daje klientom do wyboru kilkanaście różnych skór i dwa rodzaje bransolet typu mesh - klasyczną i drobniejszą. Wszystkich wariantów skór i kolorów jest blisko trzydzieści. Pewnie zamawiając swój egzemplarz, miałbym problem z wyborem, mimo to uważam, że zawsze lepiej jest go mieć niż być skazanym na jedną opcję.
W egzemplarzu przeznaczonym do testów, tarcza jest antracytowa. Producent określa ją mianem “Sunburst Anthracite” (antracytowy rozbłysk). Jej kolor zmienia się przy każdym spojrzeniu. Raz jest to delikatna i jasna szarość, chwilę później wygląda jak matowo czarna. Wiele zależy od światła i kąta pod jakim się patrzy. Została ozdobiona szlifem słonecznym, dzięki czemu często ożywa rozbłyskami biegnącymi przez całą jej średnicę. Białe indeksy godzinowe mają format dwucyfrowy - godzina pierwsza opisana jest jako 01, druga 02 i tak dalej.
Cyfry są nakładane, duże i rozmieszczone zawsze pionowo - w ten sposób udało się uniknąć utrudnień w odczycie czasu. Na samej krawędzi tarczy znalazły się nakładane kwadratowe znaczniki. Między nimi producent umieścił 144 kreseczki. Każda z nich odpowiada pięciu minutom. Mimo sporej wielkości dwucyfrowych oznaczeń godzin i wielu kreseczkom, tarcza jest przejrzysta, bez natłoku elementów. Moim zdaniem wynika to z naprawdę dużej średnicy - blisko 40 mm.
U dołu tarczy umieszczono okrągły datownik. Okienko wokół niego zostało sfazowane w taki sposób, że wydaje się większe niż w rzeczywistości. Prezentuje się to bardzo elegancko. Najmocniejszym akcentem jest jedna, jedyna wskazówka w kolorze intensywnej czerwieni. Jej długość jest prawie równa promieniowi tarczy. Ma smukły i regularny kształt.
W czasie noszenia zegarka przeszkadzało mi wykonanie wskazówki. Z jednej strony jej kolor jest tak dobrany, że o ile jest w pobliżu jakiekolwiek źródło światła, można bez trudu odczytać godzinę. Z drugiej zaś strony, jej wierzch jest jednolicie czerwony, ale gdy spojrzeć pod kątem widać białą, jakby niepomalowaną krawędź. Nie wiem jaki był zamysł zespołu projektującego model Circularis, ale dla mnie jest to niedociągnięcie. Jednak bym mógł stwierdzić to z pełnym przekonaniem, musiałbym obejrzeć i porównać przynajmniej dwa inne egzemplarze. Niewykluczone, że ten testowy, nie jest w stu procentach identyczny z modelem sprzedażowym.
Nie znalazłem natomiast żadnych mankamentów koperty. Zarówno jej kształt, proporcje jak i jakość wykonania są bez zarzutu. Okrągła, stalowa koperta o średnicy 43 milimetrów na całej powierzchni została wypolerowana tak, że można się w niej przejrzeć. Jest to polerowanie wykonane w sposób doskonały - zarówno na bokach, jak i uszach koperty, stal obrobiona została równomiernie, nie widać żadnych miejsc gdzie odbicie załamuje się w niewłaściwy sposób. Obudowa zegarka jest dość gruba (13,5 mm), jednak przy wspomnianej średnicy, nie ma mowy o zaburzeniu proporcji.
Duża koronka, dla zapewnienia łatwości operacji, ma żłobione boki. Ozdobiono ją logo marki. Nakręcanie sprężyny z jej użyciem nie sprawia żadnego kłopotu. Firma Meistersinger zadbała o to, żeby właściciel mógł, w razie potrzeby, samodzielnie uzupełnić zapas energii w bębnach.
Luneta wokół szkła jest bardzo cienka. Patrząc na zegarek mam wrażenie, że szkło zajmuje całą jego górną płaszczyznę. Wcześniej wspomniałem, że na tarczy nie ma chaosu. Wynika to właśnie z tego, że ma ona średnicę niewiele mniejszą niż cały zegarek. Daje to jeszcze jeden efekt wizualny - na ręku Circularis sprawia wrażenie, jakby był znacznie większy. Nie wszystkim może się to spodobać. Dla mnie to zaleta. Na życzenie klienta, bezel, w każdym z wariantów opisywanego modelu, może zostać wykonany z osiemnasto karatowego złota.
Od wierzchu zastosowano wypukłe, szafirowe szkło z soczewką. Niestety powoduje to, że pod ostrym kątem nie da się odczytać godziny. Jestem przyzwyczajony do zegarków z płaskim szkłem i sprawdzania czasu bez odrywania ręki od klawiatury laptopa czy kierownicy. W Meistersingerze to niemożliwe. Nie jest to może wada sprawiająca, że nie da się korzystać z zegarka, ale zawsze to łyżka dziegciu w beczce miodu.
Dekiel został przeszklony, dzięki czemu manufakturowy mechanizm MSA01 jest doskonale widoczny. Warto wspomnieć, że producent otrzymał za niego nagrodę prestiżową Red Dot - przyznawaną za wyjątkowe wzornictwo przemysłowe. Jest w nim wiele elementòw, na których można zawiesić oko. Wahnik jest częściowo szkieletowany tak, że nigdy nie zasłania bogato zdobionych płyt. Co ciekawe, wykonany jest z wolframu - ma dużą wagę i skuteczniej nakręca sprężyny w bębnach.
Owe bębny są wyjątkowo duże, a w pełni naciągnięte sprężyny dostarczą energii niezbędnej do pracy przez 120 godzin (5 dni!). Dla wielu szwajcarskich producentòw rezerwa naciągu na poziomie 60-80 godzin jest zupełnie wystarczająca i nie starają się oni zwiększać tej wartości. Gratuluję niemieckiemu producentowi podjęcia decyzji o tak długiej rezerwie energii dla tego mechanizmu. Sprawdziłem i faktycznie czas był odmierzany przez ponad pięć dni. Kaliber pracuje z częstotliwością 4 Hz, do jego łożyskowania wykorzystano 29 kamieni. Wyposażony jest w koło balansowe wykonane z Glucyduru oraz system przeciwwstrząsowy Incablock. Wymiary mechanizmu to 32,7 mm średnicy i 6,4 mm grubości.
Na początku mojego testu nastawiłem zegarek, najdokładniej jak to możliwe - zgodnie ze stroną internetową prezentującą czas wskazywany przez zegar atomowy. Niestety nie potrafię określić dokładności z jaką pracował kaliber MSA01. Mój test dokładności polegał na codziennym sprawdzaniu, czy w południe wskazówka jest dokładnie pionowo. Gdy nosiłem zegarek codziennie, czas się zgadzał. Niestety gdy sprawdzałem rezerwę naciągu bez noszenia, czwartego dnia zauważyłem, że wskazówka jest minimalnie spóźniona. Piątego dnia było podobnie. Gdy w komputerze mijała godzina 12:00, wskazówka zegarka nie zakrywała jeszcze indeksu.
Samo ustawianie czasu i daty oraz nakręcanie mechanizmu sprawiły mi przyjemność. Koronka jest wygodna i każdy drobny jej obrót wprawia w ruch wyjątkowo długą wskazówkę. Do osiągnięcia takiej precyzji działania zegarmistrzowie musieli zastosować konstrukcję złożoną z dwóch kół minutowych. Mechanizm można nakręcać, przy czym wyczuwalny jest delikatny opór. Jest też doskonale słyszalny podczas pracy. Wszystko to dało mi poczucie solidności i trwałości.
W czasie kiedy do dyspozycji miałem opisywany model, wybrałem się do kina. Przed seansem zegarek przez dłuższy czas znajdował się w mocno oświetlonych sklepach centrum handlowego. Gdy skończyły się reklamy i w sali kinowej zapadła ciemność, “Jednowskazówkowiec” zupełnie zaskoczył mnie - cała wskazówka i znaczniki godzin na krawędzi tarczy pokryte zostały substancją luminescencyjną. Efekt jest fenomenalny. Jednak ku mojemu rozczarowaniu, po sekwencji otwierającej film, nie pozostał nawet ślad po tej spektakularnej iluminacji. Następnego wieczoru naświetliłem substancję świecącą przy użyciu mocnej latarki Maglite. Ponownie byłem zawiedziony - po około kwadransie, odczytanie w ciemności czasu stawało się niemożliwe.
Już po dwóch dniach obcowania z zegarkiem, nietypowy sposób odczytu godzin i minut przestał sprawiać mi jakikolwiek trudność. Stał się on wręcz naturalny. Godziny podzielono na 12 części po pięć minut, a pełne kwadranse (15, 30 i 45 minut) zaznaczono dłuższymi kreskami. Ten podział w połączeniu z wyrazistą wskazówką pozwala na błyskawiczne sprawdzenie godziny. Nie jest on dokładny, ale zawyżając godzinę do następnych pięciu minut, na które nie przesunęła się jeszcze wskazówka, udało mi się nie spóźnić na żadne z zaplanowanych wydarzeń. Mi osobiście nie przeszkadzało, że nie da się odczytać aktualnego czasu z dokładnością do jednej minuty. Mogę jednak wyobrazić sobie, że dla części czytelników i klientów, jest to ostateczny argument przeciwko zakupowi Circularisa - zegarek spełnia swoje podstawowe zadanie w ograniczonym zakresie.
Gdy sprawdzałem godzinę na tym ciekawym modelu miałem wrażenie, że wszystko trwa o wiele dłużej. Ruch na jego tarczy zdaje się być mniejszy niż w standardowych zegarkach. Mimo, że to złudne poczucie, była to miła odmiana w czasach, gdy na wszystko brakuje czasu.
Uważnie przejrzałem stronę internetową producenta, gdzie znalazłem odpowiedź, dlaczego firma z Munster zdecydowała się na takie rozwiązanie. Nawiązuje ono do początków produkcji zegarów - historyczne zegary wieżowe miały właśnie jedną wskazówkę, co wywodziło się z zegarów słonecznych. Podobają mi się przedmioty, które nawiązują do korzeni danej dziedziny, lecz robią to we współczesny sposób. Dlatego z radością sprawdzałem godzinę na tarczy rodem z szesnastego wieku.
Zegarek Meistersinger Circularis Automatic nie jest wyrobem pozbawionym wad. Słabą substancję świecącą i soczewkowe szkło uniemożliwiające odczyt godziny w ciemnościach lub pod ostrym kątem zdecydowanie uważam za wady. Dokładność odczytu też może być dla wielu osób niewystarczająca. Wynika ona z pomysłu marki na własne wyroby. Uważam jednak, że dla kogoś traktującego zegarek jako wyznacznik prestiżu i biżuterię, nie będą to przeszkody i mimo wszystko zdecyduje się na zakup. Myślę, że każdy kto sięgnie po ten wyrób, będzie zadowolony.
Circularis Automatic oferuje wygodną i wspaniale wykończoną kopertę, bardzo ciekawy mechanizm, a także ponadprzeciętną rezerwę naciągu. Producent daje klientom możliwość stworzenia zegarka dopasowanego do indywidualnego gustu - pięć kolorów tarczy, dwa warianty bransolety, ponad dwadzieścia wersji paska i opcjonalna złota luneta tworzą setki kombinacji. Za kwotę około dwudziestu tysięcy złotych kupuje się luksus posiadania czegoś rzadkiego i wzbudzającego zainteresowanie wśród kolegów i współpracowników. Cieszyć można się wszystkim tym w zwolnionym tempie.