W niemieckim Glashütte powstało jedno z najbardziej rozpoznawalnych rozwiązań Elitarnego Zegarmistrzostwa - latający tourbillon.
O co tyle hałasu?
Dziś, sto lat później, latający tourbillon jest sto razy popularniejszy niż za życia twórcy. Ok, moje "wyliczenie" jest trochę "naciągane", jednak nie dokładność (sic!) jest tu najważniejsza.
Moim zdaniem, siłą tego modelu jest klasyczne podejście do komplikacji tourbillonu. Przez dekady był on traktowany jako element wyłącznie techniczny, a nie estetyczny. Dlatego w starych zegarkach nie eksponowano go.
Dziś sprawa wygląda zgoła odwrotnie - wirująca klatka jest ozdobą chętnie prezentowaną przez wycięcie w tarczy.
Czysta elegancja i wyjątkowe rzemiosło
Nowy zegarek od Glashütte Original to wspaniały przykład eleganckiego wyrobu, hołdujący zasadom sprzed lat. Łączy w sobie czystość projektu, techniczne zaawansowanie i niezwykłe umiejętności rzemieślników.
Powstanie jedynie dwadzieścia pięć egzemplarzy, z których każdy będzie cieszył właścicieli kopertą z różowego (czyli męskiego) złota.
Skromność?
Powstała ze złota, a srebrzysta w kolorze tarcza, w dyskretny sposób zdradza z czym przyjdzie zmierzyć się po odwróceniu koperty. Nim to nastąpi, warto docenić smukłe wskazówki i indeksy typu baton, "tory kolejowe" skal minutowej i sekundowej, i drobny napis "tourbillon" w polu małego sekundnika. Żadnej przesady czy zbędnych elementów.
Koperta, gdy obrócona, ukazuje mechanizm o dużej powierzchni zdobionej pasami i kończącej się akurat w takim miejscu, by ukazać wirujące elementy. Oczywiście, krawędzie wierzchniej płyty sfazowano i wypolerowano, śrubki niebieszczono.. wszystko to, by podkreślić wyjątkowość osiągnięcia Alfreda Helwiga.
Mentor
Alfred Helwig zredefiniował wynalazek Abrahama-Louisa Bregueta. Ten drugi opracował konstrukcję, w której funkcjonują dwie podpory tourbillonu. Niemiec, pracujący w Niemieckiej Szkole Zegarmistrzostwa w Glashütte, wymyślił i zaprojektował rozwiązanie z jedną podporą. Dzięki temu, klatka zdaje się obracać zawieszona tuż nad powierzchnią mechanizmu.
Helwig w wieku 27 lat otrzymał posadę instruktora we wspomnianej placówce. Szkolił następne pokolenia zegarmistrzów i konstruował prototypy dokładnych zegarków wykorzystujących tourbillon. Niektóre przeszły serie testów w obserwatorium w Hamburgu, uzyskując wspaniałe wyniki w kategorii chronometrażu.
Przez 41 lat Helwig pracował w Niemieckiej Szkole Zegarmistrzostwa. Podobno wykształcił ponad 800 studentów. Rozwiązania, które opracował oraz spisane przez niego teksty są nadal używane przez następne generacje konstruktorów.
Mury pełne historii
Od 2008 roku budynek dawnej szkoły został zamieniony w muzeum. Oprócz wystawy stałej znajduje się w nim Warsztat Historyczny Glashütte Original, zajmujący się naprawą i renowacją zabytkowych zegarów i zegarków powstałych w mieście.
W tym właśnie przepełnionym historią miejscu wykonany zostanie ostateczny montaż każdego z dwudziestu pięciu egzemplarzy zegarka upamiętniającego Alfreda Helwiga.
Czyż to nie wspaniały dowód na to, że czas jest wielką pętlą?
Cena
Żeby stać się posiadaczem takiej perełki, trzeba wydać ponad pół miliona złotych. Oczywiście, aktualnie rynek walut jest "niespokojny", więc trudno podawać dokładną kwotę.
Jednak może być tak, że już wszystkie egzemplarze zostały zarezerwowane.