Z racji tego, iż wyroby tej kameralnej manufaktury z siedzibą usytuowaną w Genewie bardzo trafiają w mój gust, postanowiłem „naskrobać” recenzję jakiejś ciekawej referencji. Wystarczył jeden szybki telefon do polskiego dystrybutora, aby następnego dnia odwiedził mnie kurier z paczką.
Tak naprawdę wiedziałem, który model do mnie przybędzie, aczkolwiek i tak nie mogłem się doczekać momentu, w którym wezmę nożyk i przetnę karton. W końcu zdjęcia a realna styczność z produktem to dwie różne rzeczy.
Czasomierz, o którym będzie dzisiejszy wpis, to Héritier à Guichet, zasilający kolekcję Historique, która jest hołdem dla klasycznego zegarmistrzostwa, a jednocześnie łączy wysokie standardy precyzji i jakości z nowoczesnym wzornictwem.
Zamiast tradycyjnej prezentacji upływu czasu za pomocą wskazówek, marka „zaserwowała” nam zupełnie coś innego. Aktualną godzinę wskazują obrotowe dyski, podkreślając tym samym przejściowy charakter czasu i jego wartości, które mu przypisujemy.
Tarcza
Ogólnie już na pierwszy rzut oka „twarz” robi bardzo pozytywne wrażenie, a im dalej tym jeszcze lepiej. Antracytową tarczę ozdobiono szlifem promienistym. Przekłada się to na powstawanie pięknych refleksów na powierzchni cyferblatu. Dużą rolę w tym odgrywa kąt pod jakim pada światło.
Tarcza jest symetryczna i bardzo harmonijnie zaprojektowana, tak aby umożliwić łatwe odczytanie czasu. Jednak z początku osoby, które nie miały do czynienia z innym, aniżeli tradycyjnym układem wskazań, mogą mieć niewielki problem.
Z początku sam miałem trudności z przyzwyczajeniem się, a sam odczyt trwał kilka „chwil” dłużej, ale po parunastu godzinach ten stan rzeczy poszedł w zapomnienie. Także zapewniam, że to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Godziny oraz minuty są prezentowane w oknach o łukowatym kształcie. Oba okienka znajdują się w bardziej środkowej części tarczy i posiadają znaczniki w postaci trójkątów. Tuż nad dyskiem godzinowy znajduje się okno z dniami tygodnia, pod minutami z kolei odczytamy dzień miesiąca. Nazwa marki znalazła się dokładnie na środku cyferblatu. Całość prezentuje się świetnie i robi wrażenie.
Koperta
Najnowszy wyrób od Emile Chouriet został „ubrany” w kopertę wykonaną ze stali szlachetnej, którą wypolerowano w całości. Jej średnica wynosi 40 mm, a klasa wodoszczelności zamyka się w 30 metrach. Do całego projektu najwięcej wnoszą uszy obudowy. Mają bardzo charakterystyczny kształt i są dwustopniowe, o ile można je w ogóle tak nazwać. Najważniejsze jest to, że genialnie komponują się z korpusem obudowy.
Od wierzchu kopertę zamyka szkło szafirowe. Karbowana koronka jest na wcisk i działa płynnie. Na jej powierzchni widnieje logo manufaktury. Tył obudowy zamknięto transparentnym stalowym deklem.
Mechanizm
Model napędza kaliber z automatycznym naciągiem EC9227, który powstał na bazie innego popularnego mechanizmu, jakim jest ETA 2834-2. Zegarmistrzowie musieli wprowadzić pewne modyfikacje, umożliwiające ekstrawagancką prezentację wskazań. Werk wskazuje godziny, minuty, dzień miesiąca i tygodnia. Rezerwa chodu wynosi około 38 godzin.
Jeśli chodzi o jego wykończenie, to rzekłbym raczej, że jest przeciętne i wtórne. Na pewno można było bardziej się postarać, a tak niestety musimy się zadowolić tylko popularnym szlifem oraz pasami genewskimi. Oczywiście nie umniejsza to w żadnym wypadku specyfikacji technicznej. Być może projektanci wyszli z założenia, że mniej znaczy więcej. W każdym razie dekoracja nie skradła mojego serca.
Pasek
Zegarek otrzymał czarny pasek wykonany ze skóry cielęcej. Jest on bardzo miękki i praktycznie od razu dobrze układa się na nadgarstku. Na jego zewnętrznej części widnieje wzór imitujący skórę z aligatora. Na plus należy zaliczyć również to, że jest matowy.
Osobiście nie przepadam za mocno lakierowanymi wyrobami. Pasek zapinany jest na tradycyjną sprzączkę. Standardowo na stalowej klamerce widnieje wygrawerowana nazwa producenta. Ogólnie nie ma się do czego przyczepić. Opcjonalnie dostępne jest zapięcie motylkowe.
Wrażenia
Héritier à Guichet to bardzo niesztampowy zegarek, który potrafi przyciągnąć wzrok nie jednej osoby, a wiem, o czym mówię, ponieważ sprawdziłem to dokładnie na moich znajomych. Naprawdę nie było nikogo, kto by w jakimś znacznym stopniu skrytykował ten model za wygląd, który jest kluczowy przy zakupie.
Przeciwnie, zegarek się bardzo podobał. Jedynie dwie osoby miały zastrzeżenia co do wielkości koperty oraz czytelności wskazań. O ile z tym pierwszym nie da się nic zrobić, tak z drugim to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Czasomierz dostępny jest w salonach za kwotę 7 500 zł. Myślę, że jest to ciekawa opcja na zegarek formalny, którego rolą nie ma być tylko nudna prezentacja czasu, ale ma również wzbudzać podziw i intrygować swoją „osobowością”.